Pamiętam, jak w czasach gimnazjum na kilku komputerach w pracowni informatycznej był zainstalowany Linux – jeżeli dobrze kojarzę Slackware ze środowiskiem LXDE. Pozostałymi jednostkami były iMac’ki, które to bardziej przykuwały uwagę. Na kółku informatycznym zajmowaliśmy się jednak innymi tematami, więc gimnazjum zakończyłem z wiedzą „że gdzieś tam jest coś takiego jak Linux” i to tyle.
Przyszła pora na technikum informatyczne. Tam już Linux był koniecznością. Większość czasu zajmowaliśmy się systemami z rodziny Windows, jednakże było wiele godzin z administracji pingwinem (instalacja systemu, tworzenie użytkowników, uprawnienia, itd. itp.). W tym momencie była sinusoida – fascynacja przeplatana ze znienawidzeniem. W domu na wirtualnych maszynach próbowałem coś instalować, zarządzać tym. Jak działało – extraaa, ale większość nie działało. Trzeba było dużo czytać, uczyć się, kombinować. Pomimo tego, że od zawsze lubiłem samonaukę / samokształcenie (zwał jak zwał) średnio miałem motywację do tego.
Nastał okres studiów (2013 rok), a tam pierwsze zajęcia z Linuxem (instalacja, administracja, skrypty w bashu). Przedmiot ten wykładał prowadzący z dużą wiedzą i doświadczeniem w administracji Linuxem. Zaskoczyło. Skutecznie mnie zaraził systemem z pingwinem w tle. Swoją drogą sprzedał nam świetny sposób na poznawanie nowych rzeczy, technologii. Oprócz laborek, które wykonywałem w ramach zajęć bawiłem się Linuxem na wirtualkach. Dodatkowo na prywatnym laptopie przesiadłem się z Windowsa na Linuxa. Zacząłem od Debiana, z którego korzystałem dość długo. Przerabiałem pierwsze kursy z administracji, czytałem różne tutoriale, stawiałem różne serwery. Wtedy też zakupiłem pierwszy VPS, na którym do dziś hostuję kilka witryn WWW wraz z serwerem DNS skonfigurowanym na nim.
Oczywistym było, że w pracy inżynierskiej chciałem skupić się na Linuxie. I tak się stało, jednakże po konsultacji z promotorem pojawił się wątek security (za którym nie przepadam cały czas). Finalnie tematem pracy była „Kontrola dostępu do sieci przewodowych z wykorzystaniem protokołu 802.1x”. Zainstalowałem na Linuxie serwer RADIUS, który jako zewnętrzną bazę użytkowników wykorzystywał usługę katalogową LDAP (zainstalowaną z wykorzystaniem oprogramowania OpenLDAP). Do tego jakieś switche Cisco, protokół EAP. Całkiem fajnie to wyszło. Co ciekawe wykorzystałem to w pracy zawodowej o czym za chwilę.
Rozpoczynając studia zaoczne równolegle rozpocząłem pracę w zawodzie. W pierwszej firmie nie miałem kontaktu z Linuxem. W drugiej firmie zmieniło się to o 180 stopni. Pracowałem na stanowisku Help-Desk, jednakże odpowiadałem za całą infrastrukturę IT w oddziale. Sieć, serwery, zasoby danych. Pokryło się to z okresem na studiach, gdzie pojawiła się zajawka na Linuxa. Czym to mogło skutkować? Oczywiście – zacząłem stawiać pierwsze serwery na Linuxie, które świadczyły usługi wykorzystywane przez wszystkich pracowników. Dodatkowo na laptopie z Windowsem (który był konieczny, ze względu na różne wtyczki i aplikacje wykorzystywane do zarządzania infrastrukturą) postawiłem wirtualkę z Debianem – to był mój podstawowy system do pracy. Wszystko robiłem na nim, Windowsa używałem tylko do pojedynczych aplikacji.
Swoją drogą od strony sieciowej wdrożyłem wówczas VLANy i wspomniany wcześniej protokół 802.1x. Do tego jako Wi-Fi wykorzystaliśmy Unifi, co było nie lada wyzwaniem na magazynie. Stack technologiczny wykorzystywany wówczas wypisałem na Linkedinie:
Następnie kupiłem kolejny VPS, gdzie bawiłem się w instalację serwera pocztowego. Obecnie wykorzystuję go jako serwer VPN oraz do chmury prywatnej NextCloud. W międzyczasie pojawił się Proxmox, który najpierw był zainstalowany na domowym serwerze labowym, a obecnie wykorzystuję go u jednego z klientów. Uruchomione mam na nim wirtualki z serwerem DHCP, cache serwerem DNS i kontrolerem Unifi (opartym o Linuxa). W ostatnim czasie otrzymałem zlecenie na skonfigurowanie platformy do zdalnego nauczania. Wpadł wówczas trzeci VPS, na którym zainstalowałem Moodle.
Jeżeli chodzi o dystrybucję od początku korzystałem z Debiana (do Ubuntu mam jakiś niesmak od samego początku). Miałem krótki incydent, gdy zdalnie pomagałem jednemu adminowi wówczas złapałem zajawkę na CentOS’a. Od tego czasu równolegle wykorzystywałem oba systemy. Po zakończeniu wsparcia dla systemu CentOS zacząłem szukać alternatyw. Pojawiła się wówczas informacja, że Red Hat udostępnia kilka licencji darmowych. Skorzystałem z tego i obecnie w labie wykorzystuję właśnie Red Hata. Czasami odpalam wirtualki z Ubuntu – musiałem przygotować obrazy dla uczniów technikum i dlatego zostały w VirtualBoxie.
Więcej informacji o zrealizowanych projektach możesz znaleźć na stronie firmowej https://wojst.pl oraz na profilu Linkedin.
Obecnie jest duże parcie w IT na programowanie. Postanowiłem spróbować swoich sił (przecież dużo ofert pracy, dobra kasa). Szło jak po grudzie, wiec porzuciłem te ambicje i wróciłem do Linuxa, z którego czerpię fan. To właśnie w tym kierunku chcę się rozwijać i specjalizować 🙂