Na serwis trafił laptop Samsung NP-R580H, na którym około pół roku temu po wymianie dysku na SSD zainstalowałem Windowsa 10. Był problem z uruchomieniem – wywalał bluescreen z błędem VIDEO_TDR_FAILURE (atikmpag.sys). Szybka konsultacja z wujkiem Google (jak to przeważnie bywa przy bluescreenach – NIE POLECAM NIEDOŚWIADCZONYM UŻYTKOWNIKOM!, tzn inaczej: jeżeli masz nadmiar kasy to próbuj, jak już go rozwalisz totalnie, zapraszam 😉 ) – problem ze sterownikiem karty graficznej. Restart komputera, uruchomienie w trybie awaryjnym, odinstalowanie sterownika karty graficznej, reboot. Uruchamia się, bingo! No nie do końca…
Po odinstalowaniu sterownika, Windows zainstalował „Podstawową kartę graficzną” z rozdzielczością 1024×768. Trzeba zainstalować sterownik od nowa, więc pierwszy pomysł padł na Windows Update. Sprawdź aktualizacje… jest… pobiera.. instaluje.. mrygnęło.. błysnęło… BLUESCREEN! Oczywiście – taki sam jak wcześniej. A więc: reboot, tryb awaryjny, odinstalowanie karty graficznej, reboot do wersji normalnej (w trakcie naprawy daną sekwencję wykonałem chyba milion razy…). Po ponownym uruchomieniu już w trybie właściwym zacząłem szukać sterownika dla karty (po instalacji z Windows Update okazało się, że jest to karta AMD Mobility Radeon HD 5000 series). I tu był błąd. W międzyczasie Windows Update zaciągnął sobie aktualizację, a więc klasycznie: mrygnęło.. błysnęło.. BLUESCREEN. Od tego momentu sterowniki zacząłem pobierać na swoim laptopie, a tam od razu wyłączyłem automatyczne łączenie do sieci Wi-Fi.
Teraz, aby nie opisywać dokładnie jak to wyglądało w wielkim telegraficznym skrócie: sterowniki najnowsze – znana już dobrze sekwencja (bluscreen, tryb awaryjny,…), sterowniki starsze, takie, owakie. No nie szło tego uruchomić…
Dziwiło mnie wyłączanie się laptopa co jakiś czas. Tłumaczyłem to sobie wstępnie brakiem sterowników, przegrzewaniem układu graficznego. Ale nie – wymiana pasty termoprzewodzącej. Pomogło! Więcej już się nie wyłączył.
Przekopanie połowy Internetu, kolejny wniosek – Windows 10 przestał wspierać ten model karty graficznej. Także instalacja Windows 8.1. Tutaj sprawa poszła już trochę szybciej. Po zainstalowaniu czystego systemu od razu odpaliłem Windows Update. Tak masz rację – po kilku minutach mrugnęło, błysnęło, bluescreen. Aaaa, zapomniałem wspomnieć. Tam była jeszcze podmiana dysku i instalacja czystego systemu Windows 10 (a bo może jakiś wirus, albo jakieś inne ustawienia się rozjechały) – oczywiście, bluescreen.
Ok, ostatnia próba – Windows 7. Jeżeli pomyślałeś w tym momencie, że również wywaliło bluescreen – gratulacje, miałeś rację.
Po przekopaniu drugiej połowy Internetu, kilku grup na FB, niestety – diagnoza: uszkodzona karta graficzna. Koszt wymiany karty graficznej w granicach 400 zł. Koszt wymiany płyty głównej (przeważnie taniej niż naprawa obecnej) to minimum 250 zł – przynajmniej taką płytę znalazłem na Allegro.
Konsultacja z klientem – kupujemy nowego laptopa. W sumie to już w progu słyszałem, że jak się nie da naprawić to kupujemy nowego. Także szybka porada, wybór dokonany. No ale trochę szkoda tego…
Jako maniak Linuxa widzący, że Windows nie ruszy na tym sprzęcie nie zastanawiałem się ani minuty dłużej – instalujemy system spod znaku pingwina. Na pierwsze uderzenie Debian – on akurat wywalał błędy karty WiFi. Za długo już siedzę przy tym laptopie (piąty wieczór) – znalazłem gdzieś płytkę z Ubuntu 16.04 LTS. Próbujemy! Zainstalowany. Wszystko fajnie spoko, ale czasami potrafił mrugać ekran w roku i obok kursora cały czas było czarne pole. No nie może tak być, szukamy dalej. Linux Mint Mate 20.1. Pobieranie, bootowalny pendrive (poradnik jak to ogarnąć znajdziesz na tym blogu – zarówno dla Windowsa jak i Linuxa), instalacja. No nie chce się uruchomić… Spróbujmy starszą wersję – 16 „Petra”… Ona też ładne efekty graficzne odwala. Szukamy dalej. Zorin OS – wyglądem bardzo przypomina Windowsa (to na jego plus). Pobranie najnowszej wersji. Instalacja w trybie „Safe graphics”. No ok. Zainstalował się, ale po starcie znowu widzę tylko czarny ekran. Szybka konsultacja z wujkiem (Google). Edycja gruba z poziomu Live CD. Dodanie opcji nomodeset, update-grub. On żyjeeee 🙂
Koniec końców klient ma nowy, dużo wydajniejszy laptop do pracy (zawód: fotograf) oraz drugi sprzęt uratowany przed utylizacją do przeglądania internetu. Było warto siedzieć tyle czasu przy nim, chociażby dlatego, aby pierwszy klient odebrał komputer z zainstalowanym Linuxem 🙂